Cel pal- czyli koniec z monodramem
Czasami
czujesz, że twoja głowa wytacza najcięższe działa przeciwko tobie. I choć
powinna współpracować z sercem to tymczasem
nie są w stanie kompletnie się ze sobą dogadać. Ono mówi wręcz krzyczy to co czuje, czego chce,
ona natomiast wrzeszczy stop, za wszelką cenę stara się wszystko wyprzeć skoro
pojawia się obawa. Kiedy tylko zawędrujesz tam, gdzie jesteś niepewna od razu
pojawia chęć ewakuacji. Po co się męczyć? Szukać odpowiedzi? Jednak ta amunicja
nie daje ci spokoju. Cały czas w twoją stronę kieruje największe pociski jakie
tylko może. Wyjścia są dwa. Albo się przewrócisz i nie podniesiesz się, albo
powiesz dobra może i się wywróciłam na twarz i może mam mnóstwo siniaków, ale
to nie oznacza, że nie wstanę. Ku zdziwieniu wszystkich otworzysz drzwi z hukiem
i może nie do końca będziesz wyglądała jak nowo narodzona, a raczej jak ta,
którą życie nieźle przeczołgało, ale to twoja siła. Super moc, która nie wymaga
tłumaczeń bo ona istnieje sama w sobie. Dumą będzie to, że mimo tych śladów
wstałaś i idziesz dalej. Odważnie i pewnie. I być może wtedy już dość będzie amunicji,
pocisków bo i tak wystarczająco masz
podarte ubranie nie wspominając już o braku siły na dalszą walkę. Zwyczajnie
oddajesz wynik walkowerem bo ta gra jest zupełnie nie do wygrania. Szarpać się
pomiędzy głosem rozumu, a serca to nie ma sensu bo w końcu upadniesz i nie
będzie mowy o podniesieniu się. Zabraknie siły, chęci i prawdy by biec dalej.
Twoim celem stanie się tylko marna egzystencja, która nie zaprowadzi nigdzie
jak tylko w ślepy zaułek, z którego nigdy nie wyjdziesz. I teoretycznie wszystko jedno jak będzie,
kiedy, czy w ogóle? Bo niby po co to wiedzieć?... Prawda jest jedna. Tak
naprawdę dla niewielu ma znaczenie czy się wydostaniesz czy nie.
Prawdopodobnie zauważą to, kiedy
nagle cię zabraknie bo nie będzie miał
już kto rozwiązywać ich zwykle banalnych kłopotów, lub wtedy, kiedy niestety
ich oczy będą wypełnione nienawiścią do samego środka, a teraz są tylko mętnym
spojrzeniem szukającym twojego zrozumienia. Czasami wymaga to od ciebie wzniesienia się ponad granicę twojej wytrzymałości
i spokoju. Nie jesteś ze skały i z reguły, gdy słyszysz kolejną opowieść z
gatunku monodramu pt. Jak mi źle-świat jest okropny-mam depresję to po prostu
kapitulujesz. Nie masz siły na analizy, tłumaczenia, które i tak, przecież
zostaną podane wątpliwości, a na końcu dostaniesz paragon z pogrubionym
nadrukiem,, Co ty możesz wiedzieć o prawdziwym życiu?`` ? To znak, że nie warto
zbyt często szczególnie tych jakże
wielkich kłopotów poświęcać siebie. Bo niby z jakiego powodu? Nie
posiadasz dyplomu z psychologii i nie masz obowiązku wydobywać z siebie
ostatniego pokładu energii, tylko po to, by może zbawić świat bo niestety nie
zrobisz tego. Nie sprawisz, że wszyscy na ziemi będą szczęśliwi. Póki co zajmij
się najbliższymi, a więc tymi, którzy interesują się tobą, a potem zrób coś co
spowoduje, że twoja droga do szczęścia będzie krótsza. I tyle wystarczy,
spokojnie. Twoja moc i tak jest wielka bez zbędnych bagaży. Bo i tak masz ich
całkiem dużo. Zatem najpierw zainwestuj
w siebie, by później móc inwestować w innych, ale tylko w tych, dla których
znaczysz coś naprawdę, nie na niby.
Komentarze
Prześlij komentarz