Uparty wirus, a typ XXI wieku


 Kiedy jesteś przeziębiony ratujesz się wszystkim czym możesz. Od Polopiryny po czosnek i miód.  Ciepły kocyk, herbatka z imbirem oraz ulubiony serial na Netflixie.  Typowy skład. Przeważnie  ma być skuteczne. Jest jednak taki  typ wirusa, na którego jakiś  zestaw obowiązkowy nie podziała.  Owego pojęcia nie znajdziesz w żadnej książce medycznej. Termin  brzmi złamane serce. Znasz? Przeszedłeś przez parszywy okres rekonwalescencji choć raz w życiu? Nikt nie poda antybiotyku na krwawiące serce. Nikt nie wpisze na listę operacji typu wymiana niedziałającego narządu.  Zwykle dostajesz kilkakrotne ciosy w serce, jakby sprawdzali ile jeszcze wytrzymasz. Wszyscy obok szczęśliwi, tryskający energią jakiej świat nie widział, a tobie sens życia ktoś odebrał. Przecież, jeśli na zewnątrz wyglądasz na osobę, która ze wszystkim da sobie radę, to tak właśnie będzie. Guzik. W rzeczywistości w środku jesteś  niczym galareta. Chodzącą bombą niezrozumienia, bólu i łez, która tylko czeka na moment, kiedy będzie mogła pokazać wszystkim jak wygląda. Mówią nie ta miłość to następna. Kiedy to właśnie ta relacja miała być przystankiem dłuższym niż zazwyczaj.  Prywatnym peronem szczęścia, do którego nikt poza tobą nie wejdzie.   Twoje myśli przypominają klisze z aparatu, na której widnieją wspomnienia.  Nie da się jej wyrzucić tak lekko i łatwo. Prawdopodobnie pozostanie już na zawsze, jednak z czasem odejdzie w przedawnienie.  Leku na złamane serce nikt nie wymyślił. Jedyną, możliwą opcją jest mnóstwo czasu. Niektórzy polecają jeszcze metodę kiln- klinem czyli co cię zabije to wzmocni. Podejście numer dwa. Teoretycznie wszystko się zgadza. Bo w jaki sposób zagoić serce, jeśli nie nowym, świeżym plastrem. Z drugiej jednak strony rodzi się pytanie. Czy w momencie, gdy nie posprzątasz bałaganu po niedawno zakończonej wojnie jesteś gotów na kolejną?  Magazynek emocji na wyczerpaniu. Serce w nieładzie. Dusza pewnie nie lepsza.  Nie ma jednego, skutecznego przepisu na rekonwalescencje po przebytej wojnie.  To, co chyba  najgorsze to czekanie. Aż przejdzie i przestanie boleć.  Z człowiekiem po rozstaniu jest trochę tak jak z uzależnionym. Nagle ktoś odłącza źródło, a ten nie wie co ma ze sobą zrobić.  Bycie w zawieszeniu jest chyba najgorszym odwykiem miłości. Coś się zakończyło, ale zacząć coś nowego też trudno.  I tak tkwisz pomiędzy z nadzieją na światełko w tunelu.  Kiedy nie przychodzi tak szybko jak mówili, frustracja rośnie. Ile można  czekać? W nieskończoność.  Sposobu, leku na serce w ruinie brak. Jedyne z czym trzeba się mierzyć to z czasem i z nadzieją, że to co dobre jeszcze nadejdzie. W końcu po burzy zawsze wychodzi słońce. A jego blask może być mocniejszy niż zwykle. Czasami wystarczy mnóstwo cierpliwości, a nowa historia zacznie pisać się sama. Znacznie szybciej niż ci się wydaje. 

Ideał.  Prawdopodobnie posiada go większość z nas.  Jednak czym on tak naprawdę jest? Ogólnej definicji  nie ma, gdyż dla każdego będzie on inny. Sprawa ideału jest indywidualna i umowna.  Pojęcie  zmienia się  w różnych etapach życiowej drogi.  Poza tym ideał to coś niedoścignionego i nie do zdobycia.  Wzór i pojęcie ideału powinien być dostosowany na miarę czasów-czyli XXI wieku. A w takim wypadku wystarczą szczerość, miłość i szacunek do drugiego człowieka.

Komentarze

Popularne posty