Przepis na diabła


      
      Odcinek programu paradokumentalnego rozgrywa się teraz.  Trwa znacznie dłużej niż przewidziano. Coś z cyklu nieprawdopodobne, a jednak. Wszystkie poprzednie sezony kończyły się na pierwszym  odcinku. Szybko, krótko i konkretnie. Wystarczyło jedno zdanie, by na ekranie pojawiły się napisy końcowe. Ten sezon jest inny niż wszystkie.  Próby odwetu kończą się na przegranej. Jakikolwiek wątek zostanie wyjaśniony w sekundę.  W sposób, który nie zostawi miejsca na twoją kontynuacje. Im bardziej wątek utrudniony tym łatwiejszy do rozwiązania.  Nie działa dosłownie nic.  Wewnętrzny diabeł nie odstrasza.  Riposty spotykają się z odbiorem. Równie krótkim i ciętym.  Scenariusz odcinka tworzy się sam. Bez twojej kontroli. Niemożliwe stało się rzeczywistością. Diabeł napotkał na swojej drodze silniejszego.  Choć przybiera różne postacie, zgaszony zostaje w sekundę. Nie wie co mówić ani co odpowiedzieć. Pierwszy raz w życiu obrana taktyka zaczyna zawodzić. Czyżby trafił swój na swego? A sen właśnie przeradza się w codzienność?   Kompletnie nowa sceneria i diabeł zaczyna się gubić. Traci swój zmysł i zwinność. Nie pomaga nic.  Każdy wybuch pokonany przez cierpliwość i spokój.  Im większy ogień tym więcej wody. Do tej pory wszyscy odpadali w przedbiegach.  Tutaj bieg trwa dalej i  wydaje się wcale nie męczyć.  Alert zaczyna głośno krzyczeć i być czerwonym.  Nadal nic.  Być może ukryta kamera lub żart? Szok i niedowierzanie rośnie w siłę. Choć poziom zaawansowany to nie ma żadnych trudności.  Mimo szybkiego kroku GPS zdaje się nie gubić twego adresu. Mimo uprzedzeń o robotach drogowych adres wciąż ten sam.  Tajemnica stała się mottem przewodnim.  Wystarczy być i posiadać szczyptę intuicji. Niby mało, a dla niektórych znaczy wszystko.  Zrozumienie wcale trudne nie jest, kiedy chodzi o bardzo proste i banalne rzeczy.  Niezwykłość tkwi w prostocie. Wtedy łatwo domyśleć się oczekiwań. Nie są wysokie, a normalne. Zwykłe i codzienne. Prawdziwe, a piękne. Szukamy nie wiadomo czego, a zapominamy o tym, że chcemy uwagi i obecności. Chcemy znacznie więcej niż możemy dostać, a potem upadamy na twarz.  Skupmy się na tym co jest w naszym zasięgu. Co możemy zrobić, by być.  Wcale nieidealni, a  dopasowani.  Inni, a trochę tacy sami.  Nie zawsze z takim samym zdaniem czy pomysłem. Niech będzie inaczej i różnie.  Pięknie znaczy niezwykle. Niezwykle znaczy prosto. Prosto znaczy szczerze.  A wszystko razem tworzy szczęście.

                Czyżby bestia napotkała twór niemożliwy? Może właśnie wystarczy więcej cierpliwości i spokoju, by demon poszedł na urlop?  Jedno jest pewne. On tak szybko się nie podda.

Komentarze

Popularne posty