Wyrok.


                Zawsze jest coś pomiędzy. Szczerość między tajemnicą. Przyjaźń między miłością. Równia pochyła, zależy od chwili i słów. Najczęściej tych niewypowiedzianych, a przez to idealnych. Łapiesz powietrze ale nigdy na tyle, by być nasyconym. Upajasz się tym stanem z nadzieją, chęcią na więcej. Jak pijany zbliżasz się do krawędzi, a ona za każdym razem zmienia swoje położenie. Idziesz, nie widząc nic poza mgłą mieszanki uczuć wcześniej nieznanych. Żadna nawigacja nie doprowadzi do celu, którego nie znasz. Adres zapamiętany raz, nie ginie nigdy. Coś w rodzaju punktu bez powrotu.  Przekroczysz go przypadkiem, a Twoja rzeczywistość zmieni bieg. Nie musisz pytać, by wiedzieć. Szukasz odpowiedzi, dobrze znając wszystkie potrzebne. Gonisz za czymś co w istocie jest nieuchwytne, ale intryguje.  Jedna decyzja może przekreślić to co znane do tej pory. Z faktami się nie kłoci. Można je poddawać w wątpliwość, tylko w jakim celu?

                Akt oskarżenia nie znajdzie zastosowania bez odpowiedniego uzasadnienia. A przede wszystkim bez wystarczającej ilości dowodów.  Stan zakochania jako wina. Dostojewski pisał, że nie ma zbrodni bez kary. Co w tym wypadku nią będzie? Pozbawienie wolności właściwie gwarantowane z automatu. Stajesz się zakładnikiem własnego serca. I to chyba wystarczy. Zwłaszcza, że w tym wypadku nie jest warunkowe, a o odwołaniu od wyroku możesz tylko pomarzyć. Poręczenie majątkowe w grę nie wchodzi. Pozostaje czekać, aż minie. Po jakim czasie?
 Tego w orzeczeniu nie napisano.

Komentarze

Popularne posty